środa, 13 maja 2020

W górach, z namiotem

09 - 10.05.2020r.
I tak oto, dużymi krokami nadszedł sezon nocowania w namiotach. By to wykorzystać, Nasz kolejny weekend zaplanowaliśmy tak, aby spędzić noc w namiocie,czyli innymi słowy dwudniowa wycieczka w góry. Tym razem Naszym celem był szlak prowadzący, od Szczawnicy do Radziejowej, przez Przehybę do Czeremcha, a stamtąd z powrotem do Szczawnicy. Przepiękna pętelka,można by powiedzieć. Razem wychodziło ok. 50 km.



Podążając od Szczawnicy, Naszym pierwszym celem była Szafranówka, z działającą kolejką linową. I tak oto, pierwszy raz postanowiliśmy skorzystać z kolejki, lecz uzasadnienie było logiczne. Po prostu, wiele Nas jeszcze czekało, zarówno małych jak i dużych podejść. 


Rozpoczęliśmy Naszą podróż. Na początku szliśmy prawie cały czas granią, co pozwalało Nam podziwiać przepiękne widoki. Pogoda niesamowicie Nam sprzyjała i dało się poczuć prawdziwy górski klimat.
Naszym pierwszym celem wędrówki, był Wysoki Wierch, do którego mieliśmy 3 h 45 min.


Na szlaku,spotkaliśmy wielu turystów. Zewsząd rozpościerały się przepiękne widoki. Z jednej strony podziwialiśmy ośnieżone Tatry, zaś z drugiej strony, patrzyliśmy na skąpane w słońcu pienińskie doliny. Gdy doszliśmy do Wysokiej, postanowiliśmy ją ominąć, ponieważ byliśmy na niej już nie raz, a tym razem Nasza wędrówka miała inny cel. Dlatego po prostu ruszyliśmy dalej. 


Pierwszy raz mogliśmy sobie pozwolić na wędrówkę,do tzw. wyczerpania, wszystkich sił. W ten sposób doszliśmy aż do Obidzy. Tego dnia zrobiliśmy ok. 20 km i wędrowaliśmy ok. 6 h. Na miejscu, musieliśmy uzupełnić wodę i rozbić Nasz namiot. W tym celu, ja z mamą poszłam po wodę, a tata z Martyną rozbijali namiot.  Byliśmy wyczerpani, nogi bolały Nas niesamowicie. Kiedy wszystkie rzeczy organizacyjne zostały wykonane, poszliśmy zbierać drewno. 


Na rozległej polanie rozpaliliśmy ognisko, smażyliśmy kiełbaski i patrzyliśmy na odległe Tatry. Takie wspomnienia pamięta się do końca życia. Siedzieliśmy przy ognisku do godz. 22.00, po czym stwierdziliśmy, że najwyższa pora na sen. Noc była zimna, ale udało Nam się przetrwać. Oprócz Nas na polanie byli jeszcze inni turyści, którzy tak samo jak my postanowili spędzić noc w namiocie. 


Następnego dnia, temperatura na dworze, trochę Nas zaskoczyła. Było dość zimno, a my nadal byliśmy zmarznięci po nocy w namiocie. Ale ciężko przespana noc i zmarznięte stopy, były warte tego widoku. O tym właśnie marzyłam, wstać rano i pierwszą rzeczą jaką ujrzę, były niesamowite widoki. My akurat mogliśmy patrzeć na Tatry. 


Po zjedzeniu śniadania, i porannej toalecie ruszyliśmy dalej na szlak. Nogi niesamowicie Nas bolały, lecz nie poddaliśmy się. Naszym kolejnym celem na szlaku był Wielki Rogacz. Za nim była już tylko Radziejowa, największe wyzwanie dnia. 


Po zdobyciu Wielkiego Rogacza, ruszyliśmy na Radziejową. Jednak za bardzo się rozpędziliśmy. Na znaku wskazującym szlak prowadzący na Radziejową, była dodatkowa informacja, która mówiła, że wieża na Radziejowej jest zamknięta. A zatem razem z tym, łączył się fakt, że nie mamy po co wchodzić na Radziejową, skoro nie będziemy mogli pooglądać widoków.W dodatku nogi, które były wymęczone drugim dniem podróży, odmawiały posłuszeństwa, dlatego wspólnie stwierdziliśmy, że zdobycie Radziejowej nie jest Nam do szczęścia potrzebne i ruszyliśmy szlakiem omijającym ową górę. 


Jak się okazało to wcale nie była zła decyzja. Poszliśmy przepięknym, malowniczym szlakiem zboczem góry. Kolejnym punktem Naszej wędrówki było Schronisko PTTK Przehyba. To tam postanowiliśmy zjeść Nasz wyborny obiad, czyli  chemiczne puree ziemniaczane z konserwą (tzw. kotletem) i pomidorem ( tzw. sałatka). Po godzinnym odpoczynku, ruszyliśmy w stronę Czeremcha. 


To  stamtąd, zielonym szlakiem docieramy do Szczawnicy na Potoku. Ostatkiem sił, niemal czołgając się po ziemi docieramy do auta. A tak naprawdę, trochę obdarły Nas buty i mieliśmy niezłe pęcherze, dlatego idąc po chodniku, trochę kuśtykaliśmy. Mogło to wyglądać na pewno obłędnie, dla ludzi którzy Nas mijali. 


Zmęczeni i brudni, a zarazem szczęśliwi i spełnieni, idziemy na lody i wracamy do domu. 
Niezwykłe przeżycia, w gronie rodziny zostają na zawsze w pamięci.

Pozdrawiam!










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz